Prezenty, które zadziwiły świat. Albo też były przyczyną klęski. Czy znasz je wszystkie?

Prezenty, które zadziwiły świat. Albo też były przyczyną klęski. Czy znasz je wszystkie?
fot. unsplash.com

Mam nadzieję, że pod choinką każdy z nas znalazł prezent wprost z marzeń. Perfumy, czekoladki czy kolorowe skarpety to standard. Jednak historia pokazuje, że czasem były prezenty, których lepiej było nie otwierać, bo mogły sprowadzić nieszczęście.

Puszka pandory i inne…

Najlepszym przykładem jest tu dzban albo puszka, którą ponoć Zeus dał Pandorze. Ta, miała pod żadnym pozorem jej nie otwierać. Ciekawość jednak wzięła górę i ponoć właśnie przez to mamy wszystkie choroby i zgryzoty. W puszce, jeżeli wierzyć mitom greckim, została tylko nadzieja. Czasem sami dostajemy podobne prezenty – niby nic, a jednak potrafią wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Nie dosłownie rzecz jasna.

Nieznane rośliny

Jan III Sobieski swojej ukochanej Marysieńce podarował…ziemniaki. Aż wierzyć się nie chce, że kiedyś na ziemiach polskich nie znano tego pospolitego dzisiaj warzywa. Przez wiele lat było ono prawdziwym rarytasem, o którym wszyscy marzyli. To chyba już wiemy, co jutro na obiad. Wprawdzie ziemniaki nam spowszedniały, ale odpowiednio przyrządzone, pieszczą kubki smakowe i dzisiaj.

Krzysztof Kolumb z kolei dostał w 1492 roku od Arawaków żyjących na Wyspach Bahama tytoń. Indianie używali go podczas swoich obrzędów religijnych. Kolumb zapewne go zapalił i…chciał więcej.

Uważaj z drogimi klejnotami

Król Francji, Ludwik XV dla swojej kochanki, Madame Du Barry kazał wykonać „najdroższy naszyjnik świata. Zaważyła o nim Maria Antonina i przez chwilę go miała. Przynajmniej do momentu, aż odcięli jej głowę. Generalnie ponoć klejnoty w prezencie przynoszą pecha. Kleopatrą otrzymała kiedyś unikatowe perły. Jedną z nich rozpuściła w occie, aby wygrać zakład z Markiem Antoniuszem. Drugą Rzymianie po obaleniu Kleopatry umieścili w uszach bogini Wenus w swoim Panteonie

Kamienie to niezła inwestycja. Niezwykłą historię ma również „diament Hope’a”, który jest największym barwnym diamentem świata. Gdyby mógł mówić, zapewne opowiedziałby niezłą historię przygodową, zaczynającą się od porwania z hinduskiej świątyni. Potem niezliczone kradzieże, morderstwa, wypadki i samobójstwa. Aż w końcu w 1958 podarowano go Instytutowi Smithsona i tam bezpiecznie spoczywa do dziś.